Rozdział 1

A L I C E 
 2 września 1778 r.



   Wiatr wiał niemiłosiernie, a słońce tego dnia jeszcze ani razu nie wyjrzało zza chmur. Patrzyła na swoją przyjaciółkę z niedowierzaniem. Czy ona do reszty oszalała? Zadała sobie pytanie w myślach. Katherine od wielu dni zachowywała się jak osoba niespełna rozumu. Całe dnie spędzała w łóżku, nie odzywając się do nikogo i nie jedząc niczego. Wstawała tylko żeby pójść do toalety, chociaż Alice nawet tego nie była pewna. A teraz, brunetka stała przed nią w brudnej sukni, której nie zdejmowała z siebie od dnia, w którym dowiedziała się, że jej narzeczony najprawdopodobniej został porwany.
   Jednak ciemnowłosa wydawała się inna i dziewczyna wiedziała dlaczego. Powrócił ten blask w jej oczach, na twarzy gościł promienny uśmiech, którego nie sposób było nie odwzajemnić, a dłonie miała zaciśnięte w piąstki co zawsze świadczyło o tym, że ciemnooka coś sobie postanowiła i za wszelką cenę miała zamiar tego dokonać.
- Że niby co chcesz zrobić? - nie była pewna czy dobrze zrozumiała zamiary swojej przyjaciółki, ale miała nadzieję, że źle zinterpretowała jej słowa.
- Odszukam go. - powiedziała z entuzjazmem w głosie. - Za długo już czekam na jego powrót. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Straż go nie odnajdzie. Ja muszę to zrobić.

Informacja

Hej kochani!
Jest to informacja dla osób, które były tutaj już wcześniej. 
Od jakiegoś czasu coś mi nie pasowało w tej opowieści i w końcu zrozumiałam co takiego. Źle rozplanowałam wydarzenia. Nie mam zamiaru się rozpisywać. Inforumuję was o tym, że teraz w prologu są opisane wszystkie wydarzenia z przeszłości bohaterów, które miały znaleźć się w oddzielnych rozdziałach. Dlatego też teraz na stronie bloga znajduje się tylko prolog. A w nim opisane są wydarzenia, które początkowo miałam zamiar przedstawić w trzech oddzielnych rozdziałach. 
Nie mam pojęcia czy ktoś cokolwiek z tego zrozumiał, ale jeśli byłeś tutaj wcześniej (kiedy na blogu był opublikowany prolog i dwa rozdziały) wejdź na post prologu, ponieważ znajduje się tam teraz treść, która pierwotnie miała znajdować się w trzecim rozdziale!

P R O L O G

Prolog

C H R I S T O P H E R 
 17 października 1774 r.

  Nie przeszkadzało im to, że przez dziurawy dach stodoły przedziera się deszcz. Nie przeszkadzało im mokre siano, na którym się ułożyli, ani zimno, ani to, że są zmuszeni spotykać się w miejscu takim jak to. Nic im nie przeszkadzało. Liczyli się tylko oni.
   Ona wpatrzona w starszego chłopaka o miedzianych włosach i niebezpiecznie zielonych oczach. Snuła plany na przyszłość. Ich wspólną przyszłość. Chciała poświęcić dla niego wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chciała opuścić miasto, które znała. Zostawić za sobą przeszłość i dobrze zapowiadającą się przyszłość. Nie chciała niczego i nikogo prócz niego.
I był też on. Mający świadomość tego jak bardzo zakochana jest w nim ta ciemnooka nastolatka, którą miał teraz pod sobą. Wiedział jak szaleńczo zakochana jest w nim. Wiedział, że jest zdolna poświęcić wszystko dla niego. I wiedział, że ona zasługuje na coś lepszego niż on. Sprowadza na nią kłopoty i w domu i w całej wsi. A teraz? Jeżeli teraz nie odejdzie wystawi ją na prawdziwe niebezpieczeństwo. Jest taka młoda. Młoda i nieświadoma tego, że życie nie jest usłane różami. Jeszcze się nie przekonała co naprawdę znaczy ból i cierpienie.  Myślał gorączkowo patrząc na jej twarz i starając się zapamiętać jej delikatne rysy. Rysy i oczywiście oczy. Oczy, które były tak ciemne, że można było się w nich zgubić. Oczy, w których zakochał się od kiedy pierwszy raz w nie spojrzał. Oczy, które teraz były przymknięte pod wpływem rozkoszy jakiej jej dostarczał.
- Patrz na mnie, skarbie. - wyszeptał cicho, ale stanowczo ponownie wolno w nią wchodząc.