Prolog

C H R I S T O P H E R 
 17 października 1774 r.

  Nie przeszkadzało im to, że przez dziurawy dach stodoły przedziera się deszcz. Nie przeszkadzało im mokre siano, na którym się ułożyli, ani zimno, ani to, że są zmuszeni spotykać się w miejscu takim jak to. Nic im nie przeszkadzało. Liczyli się tylko oni.
   Ona wpatrzona w starszego chłopaka o miedzianych włosach i niebezpiecznie zielonych oczach. Snuła plany na przyszłość. Ich wspólną przyszłość. Chciała poświęcić dla niego wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chciała opuścić miasto, które znała. Zostawić za sobą przeszłość i dobrze zapowiadającą się przyszłość. Nie chciała niczego i nikogo prócz niego.
I był też on. Mający świadomość tego jak bardzo zakochana jest w nim ta ciemnooka nastolatka, którą miał teraz pod sobą. Wiedział jak szaleńczo zakochana jest w nim. Wiedział, że jest zdolna poświęcić wszystko dla niego. I wiedział, że ona zasługuje na coś lepszego niż on. Sprowadza na nią kłopoty i w domu i w całej wsi. A teraz? Jeżeli teraz nie odejdzie wystawi ją na prawdziwe niebezpieczeństwo. Jest taka młoda. Młoda i nieświadoma tego, że życie nie jest usłane różami. Jeszcze się nie przekonała co naprawdę znaczy ból i cierpienie.  Myślał gorączkowo patrząc na jej twarz i starając się zapamiętać jej delikatne rysy. Rysy i oczywiście oczy. Oczy, które były tak ciemne, że można było się w nich zgubić. Oczy, w których zakochał się od kiedy pierwszy raz w nie spojrzał. Oczy, które teraz były przymknięte pod wpływem rozkoszy jakiej jej dostarczał.
- Patrz na mnie, skarbie. - wyszeptał cicho, ale stanowczo ponownie wolno w nią wchodząc.


Uśmiechnął się zadowolony gdy tylko wykonała jego polecenie. Patrzył na nią jak wije się pod nim z rozkoszy. Słuchał jej jęków i próśb o przyspieszenie. Torturował ją tym wolnym tempem bo chciał się nią nasycić ten ostatni raz. Chciał jej posmakować i ją dotknąć. Chciał to robić każdego dnia, ale to już nie było możliwe, więc starał się to przedłużyć tak bardzo jak tylko można było. Wiedział, że postępuje źle. Zresztą postępował tak od kiedy tylko ją poznał i rozkochał w sobie. Musiała być jego. Postanowił to sobie gdy ją ujrzał pierwszy raz i tego też dokonał. A teraz musi odejść. I choć całym sobą pragną zostać z nią to wiedział, że  nie wybaczy sobie jeśli coś się jej stanie. A gdy ona się w końcu domyśli, że odszedł będzie miała złamane serce. Ale to nawet lepiej. Lepiej żeby szybko zapomniała. 
   Spojrzał na jej rozchylone wargi, a jego serce krajało się na myśl tego, że nigdy więcej już nie będzie miał okazji ich spróbować.
- Kocham cię. - wyszeptała do niego z roziskrzonymi oczyma.
- Kocham cię. Nigdy nie przestanę. Nie zapomnij o tym, kochanie. - po czym pochylił się i pocałował ją wolno, ale zachłannie, uciszając jej jęki.

K A T H E R I N E
28 października 1774 r.

   Szła zdeterminowana w stronę jego domu. W sumie ciężko było to nazwać domem. Mała ledwo stojąca chałupka z drewna, a dookoła same torfowiska. Wiedziała, jak niebezpieczne było przyjście do tego domu, ale nie miała innego wyboru. Jeżeli go tu nie było to coś musiało mu się stać. Minęło jedenaście dni od kiedy widzieli się ostatni raz. Weszła na werandę i usłyszała głośne chrapanie wychodzące przez pobite szyby w oknach. Otworzyła powoli drzwi ledwo trzymające się w zawiasach i weszła do środka. Od progu uderzył w nią zapach alkoholu i zgnilizny. Rzuciła okiem w stronę kanapy stojącej przed wejściem do kuchni. Leżał na niej mężczyzna, którego widziała tylko kilka razy. Jednak dobrze go znała z opowieści i wiedziała, że lepiej go nie budzić. Starała się jak najciszej przemknąć do małego pokoiku, w którym mieszkał jej ukochany, ale na nic się to zdało, bo podłoga skrzypiała niemiłosiernie przy każdym jej kroku. Na szczęście nikogo nie obudziła. Weszła do dobrze znanego jej pokoju. Niebieska tapeta odchodząca od ścian, niezasłane łóżko i kawałki szkła na podłodze. Wszystko było tak jak zwykle z jedną różnicą. Na komodzie przy biurku nie leżało jej zdjęcie, które dała mu gdy ją o to poprosił dzień po tym kiedy pierwszy raz się pocałowali. Była wtedy najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Otworzyła pierwszą szufladę spodziewając się je tam zobaczyć. Wiedziała, że często je chował, żeby jego ojciec go nie zobaczył i spalił lub porwał. Jednak w szufladzie go nie było. Zresztą nie było w niej niczego co zawsze w niej było, czyli szkiców, książek i listów. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Przez otwarte okno do pokoju wpadały słabe promienie słoneczne i podmuchy wiatru. Podeszła do szafy na ubrania, ale niczego w niej nie znalazła. W następnej tak samo i w jeszcze jednej także. 
   I wtedy do niej dotarło. Nie był na nią zły, nie był zamknięty w domu przez ojca, nie jest zajęty pracą, ani nie miał żadnego wypadku. W oczach wezbrały jej łzy, a przez umysł przelatywały setki myśli. Jak? Dokąd? Dlaczego? Z kim? Odwróciła się gwałtownie przewracając krzesło, które z głośnym hukiem uderzyło o podłogę. Przeklęła się w myślach i już miała je podnieść gdy usłyszała głośne kroki. Chwilę później w progu stanął gruby, wysoki mężczyzna w brudnym, podziurawionym ubraniu. Błądził nieprzytomnymi oczyma po całym pokoju, aż wreszcie jego wzrok zatrzymał się na niej, a na jego twarzy pojawił się obrzydliwy uśmiech.
- Oh, to ty. Wiem kim jesteś. Mój syn cię tu kilka razy przyprowadzał, prawda? Jak masz na imię ślicznotko? - zarechotał ukazując pożółkłe zęby.
- Gdzie on jest? - zapytała cicho ignorując jego pytanie.
- Mój syn? Nie wiem nie widziałem go od kilku dni. Ale nieważne. On nie jest nam potrzebny. Możemy się świetnie bawić sami. Dawno nie miałem tak młodej i ładnej dziewczynki - wyszczerzył się i zrobił krok w jej stronę zataczając się.
Przez sekundę jej ciało zalało czyste przerażenie odbierając jej możliwość ruchu. Były dwa wyjścia. Mogła spróbować popchnąć go i pobiec w stronę wyjścia, ale wątpiła żeby miała siłę na odepchnięcie faceta dwa razy silniejszego od niej, a trzy razy większego. Rzuciła więc okiem za siebie i podjęła decyzję. W jednej chwili skoczyła do okna i przecisnęła przez nie głowę i tułów przy okazji drąc długą suknię i kalecząc dłonie o resztki szkła w oknie. Chwilę później poczuła mocny uścisk na lewym biodrze.
- Gdzie się wybierasz, moja droga?! - wykrzyczał.
- Puść mnie! - warknęła szarpiąc się w wyniku czego jeszcze bardziej podarła sukienkę, a but zsuną się z jej stopy.
- Oh, skarbie skoro mogłaś dać dupy mojemu synowi to dla mnie też możesz. Wierz mi będzie ci... - przerwał gdy jej noga zetknęła się z jego brzuchem, ale szybko wrócił mu rezon. - Ty mała dziwko! - krzykną wsadzając jej rękę pod suknie. - Przerżnę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić. 
   Adrenalina buzowała jej w żyłach. Miała pomysł. Uspokoiła się i przestała szarpać rozluźniając mięśnie. A gdy usłyszała słowa "tak lepiej" i poczuła, że ustawił się idealnie za nią uniosła nogę, na której wciąż miała bucik i obcasem uderzyła go prosto w przegrodę nosową. Mężczyzna wydał okrzyk bólu i zdziwienia łapiąc się za prawdopodobnie złamany nos, a dziewczyna nie czekając ani chwili dłużej przeciągnęła całe ciało przez okno i pognała przed siebie w stronę miasta. Biegła w podartej sukni, z okaleczonymi dłońmi, brudnym bucikiem i stopą od błota i czerwonymi, spuchniętymi oczami, z których lały się strumienie łez. A odgłos jaki wydała gdy dopadła do starej stodoły i upadła na kolana brudząc ubranie brzmiał jak skowyt umierającego zwierzęcia. 

K A T H E R I N E
12 grudnia 1775 r.

   Minęło dokładnie 390 dni. I właśnie wtedy pojawił się ten, który ją uleczył. Nie wiedziała co sprawiło, że nie skreśliła go od razu tak jak reszty mężczyzn przedstawianych jej przez rodziców. Jego nienaganne zachowanie? Uprzejmy uśmiech, którym ją uraczył? A może to, że w niczym nie przypominał tego, który złamał jej serce? Nie wiedziała, ale on potrafił sprawić, że wszystkie problemy znikały, a tego było jej trzeba. Zapomnienia.


   Spojrzała w jego lodowato niebieskie oczy, podając mu dłoń, na której chwilę później złożył pocałunek. Miała wrażenie, że w ich małym salonie są tylko oni. Wodzili po sobie spojrzeniami nie zwracając uwagi na rodziców dziewczyny stojących nieopodal. Czarne włosy opadały mu lekko na czoło, a lekki prawie niewidoczny zarost pokrywał jego szczękę. Dygnęła przed nim dworsko nauczona przez matkę dobrych manier.
- Miło mi cię poznać Katherino. - powiedział uśmiechając się lekko. Miała wrażenie, że ten uśmiech jest przeznaczony tylko dla niej.
- Mnie także... - przerwała zakłopotana. 
Nie znała jego imienia. On musiał wiedzieć o niej sporo od jej matki, ale ona nie miała pojęcia kim jest. Wiedziała tylko, że to jeden z tych bogatych i wysoko postawionych mężczyzn, z którymi starała się wyswatać ją matka mając nadzieję, że dzięki temu rodzina zyska wyższą pozycję.
- Marcus Valyrius Antony Lancaster.
A L I C E
31 stycznia 1776 r.

   Patrzyła jak jej przyjaciółka prowadzi za rękę jakiegoś mężczyznę. Był sporo starszy od niej, miał niesamowicie czarne włosy i przeszywające na wskroś spojrzenie. Ubrany był w elegancki, drogi frak, czarne spodnie i białą koszulę. Emanował pewnością siebie i dostojnością. Każda kobieta obok, której przechodził odwracała wzrok żeby mu się przyjrzeć, a później rzucić krótkie oceniające spojrzenie jej ciemnowłosej przyjaciółce ubranej w skromną czarną suknię, w której dziewczyna i tak wyglądała lepiej niż połowa z tych wypudrowanych kobiet starających się odmłodzić dla swoich mężów, którzy rozglądali się szukając jakiejś młodej samotnej dziewczyny, z którą mogliby bezkarnie spędzić noc, a o poranku wrócić do swoich żon i dzieci.
   Po przedstawieniu sobie Alice i Marcusa ciemnooka zaczęła opowiadać o tym jak się poznały gdy były dziećmi. Blondynka cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Od dawna nie widziała jej tak szczęśliwej. Uczepiona ramienia niebieskookiego wpatrywała się w niego roziskrzonymi, pełnymi życia oczami. Gadała jak najęta, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Śmiała się opowiadając o tym jak w dzieciństwie pytała się czy włosy przyjaciółki są sztuczne. Stwierdziła wtedy, że Alice jest za młoda żeby nosić peruki i próbowała wyrwać dziewczynce włosy. Dostała wtedy kazanie od ojca, że nie można robić takich rzeczy innym dzieciom, a włosy nie zawsze są ciemnego koloru. Następnego dnia przyszła pod dom rówieśniczki i wyrwała sobie kosmyk włosów mówiąc, że teraz są kwita.
Kilka godzin później Marcus obwieścił, że musi wracać jeśli chce dojechać do swojego dworu przed rozpoczęciem kolejnego dnia. Alice dowiedziała się, że mieszka kilka godzin drogi stąd w małym dworku ze służbą. Wymienili się pożegnalnymi uściskami, a Katherine pocałowała go lekko w usta rumieniąc się przy tym.
- Więc, co o nim myślisz? - zapytała dalej uśmiechnięta.
Co o nim myślę? Jest uprzejmy, dostojny, dobrze wychowany i zupełnie inny od tego, którego kochałaś wcześniej. Dziewczyna nie miała okazji poznać chłopaka, który sprawił, że jej przyjaciółka każdej nocy płakała w poduszkę i pytała Boga dlaczego tak się stało. Jednak słyszała wiele opowieści o nim i o jego ojcu. Z ust różnych ludzi. A to od koleżanek z jej żeńskiej szkółki, a to od pijanych znajomych jej ojca, którzy akurat postanowili po obgadywać biedniejszych mieszkańców. Mówili o niewychowanym synu pijaka, który znowu ukradł coś ze sklepu, poderwał kolejną córkę z zamożnej rodziny i zaprosił ją na kolacje, za którą nawet nie zapłacił. Opowiadali o tym, że chłopak odziedziczył po ojcu umiejętność sprawnego i szybkiego okradania przechodniów. Jednak to wszystko padało z ust ludzi, którzy nie zamienili z nim, ani słowa. To jak opisywała go Katherina wyglądało zupełnie inaczej. Do dzisiaj pamięta dzień, w którym przyjaciółka wpadła do jej domu jak tornado w ubłoconej sukni i opowiedziała jej o tym, że zagadał ją pewien młodzieniec. I do dzisiaj pamięta jej minę gdy uświadomiła ją kim ten młodzieniec był. Była jedyną, która wiedziała o ich romansie. Doradzała jej, ostrzegała, pocieszała.
   I chociaż Marcus Valyrius Antony Lancaster wyglądał na porządnego faceta Alice uważała, że nie zrozumie Katheriny i nie da rady ujarzmić jej charakteru tak jak robił to tamten zielonooki chłopak. Był z góry zdany na porażkę. Będzie dawał Katherinie wszystko czego ona będzie chciała i czego nie będzie chciał, ale nie da jej oparcia w trudnych chwilach. Nie wysłucha jej, nie pocieszy, nie doradzi. Nie obroni jej przed samą sobą. Da ci wszystko czego będziesz potrzebowała Katherino, ale nie da ci tego czego będzie chciało twoje serce. Bo on nie jest tym, do którego ono należy. Pomyślała. Ale czy mogła to powiedzieć o człowieku dzięki, któremu jej przyjaciółka odżyła? Zaczęła się uśmiechać, przestała płakać, a jej oczy były pełne życia?
- Jest bardzo miły i uprzejmy. I przystojny! - pisnęła przytulając przyjaciółkę. 
I tak bardzo jak chciała jej zapytać czy naprawdę kocha Marcusa tak bardzo nie mogła sobie pozwolić na przypomnienie dziewczynie o tym, którego tak bardzo starała się zapomnieć.

K A T H E R I N E
5 stycznia 1774 r.

   Dziewczyna wymijała zgrabnie kałuże idąc w stronę domu z torbami pełnymi jedzenia. Obok niej przechodziły kobiety z dziećmi, brodaci mężczyźni, młodzieńcy o figlarnych uśmiechach, a także chichoczące nastolatki starające zwrócić na siebie uwagę. Wywróciła oczami patrząc na nie. Większość z nich była w jej wieku, albo trochę młodsza. Niedługo zajdzie słońce powinny być w domu, a nie szwendać się po mieście. Kojarzyła rudowłosą Meredith i jej starszą siostrę Daisy. Obydwie miały zielone oczy i skołtunione rude włosy, ale posiadały jakiś nieznany jej urok, który przyciągał do nich mężczyzn. Była tam też Cassandra. Siedemnastolatka o czarnych włosach sięgających jej ledwo za linię żuchwy. Jej ciemna sukienka kończyła się idealnie przed kolanem ukazując jej chude, zgrabne nogi. Dama nie powinna się tak ubierać, a co dopiero wychodzić w czymś takim z domu. Pomyślała idąc przed siebie. Ale przecież ona nie jest damą tylko kurwą. Wszyscy dookoła wiedzą, że pracuje w burdelu. Tylko ona się tego wy... Nie zdążyła dokończyć swojej myśli gdy coś mocno uderzyło ją w głowę.
    Upadła na ziemię. A zanim zdążyła się podnieść ktoś ukląkł przed nią i wsunął dłonie pod jej plecy unosząc lekko jej tułów ku górze.
- Wszystko w porządku mała?
Wciąż kręciło jej się w głowie, a jej wzrok szwankował. Widziała jak przez mgłę rozmazane rysy twarzy.
- Krzyczałem do ciebie, ale byłaś tak zamyślona, że chyba tego nie słyszałaś. W każdym razie przepraszam. Nie wiedziałem, że piłka trafi cię akurat w głowę i to tak mocno, że się przewrócisz.
Gdy wzrok jej się w końcu wyostrzył ujrzała przed sobą młodego mężczyznę. Był niewątpliwie starszy od niej, ale rysy jego twarzy sprawiały wrażenie, że jest młodszy niż w rzeczywistości. Spoglądał na nią przepraszającym wzrokiem, a na jego twarzy widniał chłopięcy uśmiech. Dziewczyna na chwilę straciła rezon patrząc w jego zielone oczy, ale szybko zorientowała się, że chłopak czeka na odpowiedź.
- W porządku. - bąknęła nie mając pojęcia co innego miałaby powiedzieć. Jednak jemu to chyba wystarczyło bo zaraz kontynuował.
- Cóż z tobą może i tak, ale twoja suknia nie wygląda najlepiej - odrzekł pomagając jej wstać.
Zerknęła na nią. Faktycznie. Była cała w błocie.
- Zrekompensuje ci to. Daj mi ją. Obiecuje, że wróci do ciebie jak nowa.
 Co prawda dziewczyna wątpiła żeby suknię dało się naprawić. Te ciemne plamy nigdy nie zejdą z białego materiału jej sukni. Jednak ten młodzieniec wyglądał bardzo przyzwoicie, a ona nie chciała mu odmawiać. Szczególnie, że dzięki temu mogli się spotkać ponownie.
- Oh, oczywiście. Musimy tylko iść do mojego domu żebym mogła się przebrać, a wtedy...
- Do domu? - zapytał przerywając jej, a na jego twarz wpłynął figlarny uśmiech. - Myślałem raczej o tym że ściągniesz z siebie te łachmany tutaj. - wymruczał pochylając się nad nią i kierując swoją dłoń ku jej gorsetowi. - Uwierz nikt nie będzie miał nic przeciwko.
Poczerwieniała na twarzy. Nie wiedziała czy ze złości czy wstydu, ale w tamtej chwili była niesamowicie wytrącona z równowagi.
- Słucham?! - wykrzyknęła odpychając chłopaka od siebie. - Co ty sobie wyobrażasz?! Kim ty w ogóle jesteś żeby mówić takie rzeczy! - jej złość wzrosła gdy zauważyła, że chłopak ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Jego koledzy nie byli tak subtelni i śmiali się głośno zwracając na nich uwagę wszystkich ludzi przechodzących obok.
Miała świadomość, że nie zachowuje się jak dama. Dama zachowałaby spokój, grzecznie odmówiła i odeszła. Jednak w tej chwili Katherine nie była damą, a już z pewnością się nią nie czuła.
- Spokojnie skarbie. To tylko taki żart. Nigdy w życiu nie uprałbym ci tej sukni. Nie moja wina, że nie zauważyłaś piłki. Następnym razem bądź ostrożniejsza. - pochylił się i wziął piłkę w dłonie i ruchem głowy wskazał na coś za nią, ale gdy ta nie zareagowała odezwał się. - Weź swoje zakupy. No chyba, że chcesz nas poczęstować. Edd nie jadł od trzech dni na pewno się ucieszy.
Spojrzała na niego oniemiała. Żaden mężczyzna w jej szesnastoletnim życiu nie zwracał się do niej w taki sposób. Chłopcy, których przyprowadzali znajomi jej rodziców byli schludnie ubrani i ostrzyżeni. I tak samo elegancko się do niej zwracali.
Za to ten chłopak miał przydługie nieobcięte włosy, a jego koszula była pognieciona. Było pewne, że nie jest to chłopak z dobrze urodzonej rodziny, a to że zadawał się z ludźmi, którzy nie mają na jedzenie tylko to potwierdzał.
- Przestań się na mnie gapić. Jeśli chcesz możemy od razu przejść do rzeczy. - powiedział zniżając swój głos jeszcze bardziej, a jego koledzy znowu zaczęli chichotać.
W tamtym momencie dziewczyna się poddała. Nie chciała, więcej słuchać tych niegrzecznych tekstów i nie chciała żeby ci ludzie się z niej naśmiewali. Złapała za torby z jedzeniem i wyminęła tego, który niewątpliwie zniszczył jej humor na cały dzień. Usłyszała jego ciche westchnięcie i coś na kształt słowa "szlachcianki".
W rzeczywistości nie była szlachcianką, nie była wysoko urodzona i nie mieszkała w pałacu. Jednak jej rodzice, a szczególnie matka bardzo cenili sobie pozycję w mieście dlatego też wybierali jej najlepsze suknie i uczyli jej etykiety, manier dworskich, pieśni, a nawet tego jak powinna chodzić - ,,wyprostowana i z uniesioną głową". Wszystko po to żeby móc chwalić się ich jedynym dzieckiem. I oczywiście mieli nadzieję, na to że córka znajdzie sobie jakiegoś wysoko postawionego męża, który będzie oczarowany jej nienagannym zachowaniem i pięknym wyglądem.
Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła na pięcie. Chłopak spojrzał na nią unosząc jedną brew.
- Zapomniałaś o czymś skarbie? Postanowiłaś jednak skorzystać z mojej oferty?
- Tak. - powiedziała szybko, ale widząc jego uśmiech zorientowała się co powiedziała. - Znaczy nie! Nie o to mi chodziło! - bardziej pisnęła niż krzyknęła rumieniąc się kiedy on zaczął się śmiać i musiała przyznać, że był to całkiem przyjemny dźwięk. - To dla Edda. - mruknęła wyciągając z torby bochenek świeżego chleba.
Widziała zaskoczenie w jego oczach. Zaskoczenie, a nawet niedowierzanie. Odwróciła się i szybko ruszyła przed siebie nie chcąc dalej robić z siebie idiotki. Starała się iść szybko, ale przemoczona suknia bardzo jej to utrudniała. Dziesięć kroków później poczuła jak ktoś łapie ją za ramie.
- Poczekaj. - usłyszała jego głos i odwróciła się do niego powoli.
Nie odzywał się przez jakiś czas tylko patrzył na nią z jakimś uczuciem, którego niestety nie potrafiła wyczytać z jego oczu. Uniosła jedną brew tak jak on wcześniej.
- Dzięki za chleb. - wypalił, a ona po jego minie mogła wyczytać, że nie to chciał powiedzieć. Przejechał szybko dłonią po włosach i uśmiechnął się do niej ujmująco.
- Jestem Christopher.
- Katherine. - odpowiedziała jednym słowem.
Nie wiedziała co było w tej chwili takiego, że serce zabiło jej szybciej. Jego wzrok, uśmiech, to jak delikatnie złapał ją za rękę, a może wszystko naraz?
Patrzyła jak zaczarowana jak bierze jej małą dłoń w swoją i przykłada do ust. Przeszły ją dreszcze i bynajmniej nie były one z zimna.
- Miło mi poznać. - wyszeptał. - Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy Katherino - po czym puścił jej dłoń i pobiegł w stronę kolegów.
   Podświadomie obydwoje wiedzieli już wtedy, że nie będą sobie obojętni, że nie będą mieli wyboru. Nigdy go nie mieli. Przeznaczenie nie wybiera.

C H R I S T O P H E R
6 lipca 1775 r.

   Spojrzał na swoją twarz w lustrze. Dalej nie mógł się przyzwyczaić do tego widoku. Białka jego oczu miały szkarłatny kolor, pod oczami widoczne żyły, a także wydłużone kły. Minęło ponad pół roku od kiedy został ciemiężycielem, ale ten widok ciągle był dla niego nowością.
   Bardziej poczuł niż usłyszał jak ktoś zbliża się do niego od tyłu. Wyostrzone zmysły robiły swoje. Czuł zapach malinowych perfum, a także lekką woń wina. Dziewczyna zbliżała się do niego powoli stukając obcasami o podłogę aż w końcu zatrzymała się obok niego i położyła mu swoją dłoń na plecach lekko je przy tym masując. Wysoka, szczupła blondynka odziana w jasną suknię zdobioną małymi kryształkami przyglądała się ich odbiciu w lustrze.
- Ukrywasz coś Christopherze? - zapytała wolno odwracając się w jego stronę i łapiąc go za brodę aby spojrzał jej w oczy. Tymczasem jej dłoń z pleców przemieściła się na jego tors.
- Skądże. - odpowiedział równie wolno starając się nie pokazać po sobie jak bardzo niekomfortowy jest dla niego jej dotyk.
- Bardzo nie lubimy sekretów. Bądź z nami szczery. Zawsze. Szczególnie ze mną. - mówiąc to zdjęła mu jednym ruchem marynarkę i upuściła ją na podłogę za nim.
- Oczywiście. - mruknął w odpowiedzi krótko starając się nie myśleć o dziewczynie, którą zostawił kilka miesięcy temu.
- Masz to szczęście, że moi bracia cię polubili. I tą twoją przyjaciółkę. Jak jej było... Cassidy?
- Cassandra.
- Ach, tak. Cassie. Wydaje się miła. I jest Widzącą. Tylko raz w życiu spotkałam się z Widzącymi i nie było to za miłe spotkanie. - powiedziała przypominając sobie ową sytuację. - Dziewczyna była psychiczna ciągle krzyczała i płakała. Ale nie łączy cię z nią nic prócz przyjaźni, prawda? - zapytała i patrząc mu przenikliwie w oczy odpinała pierwsze guziki jego białej koszuli.
- To tylko przyjaciółka. - powiedział obojętnie i złapał dziewczynę za nadgarstek. - Co robisz?
- A jak ci się wydaje? - mruknęła robiąc krok w jego stronę. - Masz coś przeciwko temu? Ukrywasz coś?
   Uśmiechnął się do niej opuszczając jej rękę i sam zdjął z siebie górę ubrania. W myślach przewijały mu się chwile gdy brał w ramiona dziewczynę swojego życia. Całował ją, deklarował swoją miłość. Pocieszał i rozśmieszał. Tysiące myśli przelatywały mu przez głowę, ale w chwili, w której zdjął z Josephine suknię zepchnął je wszystkie w tył głowy. A w szczególności tą, która ciągle powtarzała w jego umyśle imię Katherine.


M A R C U S
30 listopada 1775 r.

   Rozsiadł się na fotelu i zlustrował kobietę siedzącą naprzeciwko niego. Ciemne włosy miała poprzetykane siwymi pasmami, a na twarzy widać było niewielkie zmarszczki. Kłamstwem jednak by było rzec, że nie jest piękna. Jej jasne oczy patrzyły na niego chłodno, ale uśmiechała się do niego uprzejmie. Miała na sobie czarną suknię, którą zazwyczaj zakłada się na uroczystości pogrzebowe. Zrozumiał tą aluzję od razu gdy wpuścił gości do swojego dworu.
   Przesunął swój wzrok na jej męża, a także swojego imiennika Marcusa Brussilo. Daleko mu było do swojej żony. Duży czerwony nos, pucołowate policzki, a także podwójny podbródek z pewnością nie dodawały mu atrakcyjności.
- Jaka ona jest? - zapytał krótko.
- Piękna. - wyrzucił z siebie mężczyzna drapiąc się po prawie łysej głowie. - Dobrze wychowana. Zadbaliśmy o to. Od najmłodszych lat żona uczyła ją dworskich manier. - uśmiechnął się do niej. - Inteligentna. Nie chodziła do żeńskiej szkółki. Nie było nas na to stać, ale żona uczyła ją w domu, prawda żono? To prawdziwa dama. Kocha dzieci, z pewnością urodzi ci ich gromadkę, panie. Musisz wiedzieć, że...
- Czy ktoś ją już dotykał? - rzucił z obojętnym wyrazem twarzy.
- Nie. Katherine nie jest dziwką. - warknęła zdenerwowana kobieta.
- Żono. - mruknął gniewnie piorunując ją spojrzeniem. - Proszę wybaczyć, żona nie czuje się dzisiaj najlepiej. To te nerwy. Bardzo by chciała żeby zaakceptował pan naszą córkę. Prawda, żono?
- Tak, oczywiście. Chciałabym żeby moje dziecko znalazło prawdzi... - przerwała, a na jej twarz wpłynął grymas bólu. - Znalazło mężczyznę, które zapewni mu dobrobyt. - dokończyła z lodowatym uśmiechem na ustach.
- Mamy zdjęcie Katheriny, proszę bardzo niech pan zatrzyma. Wygląd odziedziczyła po matce, ale oczy ma moje. Duże i ciemne. Jak moje. - nie dostając odpowiedzi kontynuował zmieszany. - Jest uległa i pokorna, nie będzie zadawać pytań jeśli ją pan uderzy. Kobiet nie można za dobrze traktować, bo jeszcze zaczną się rządzić i pomyślą, że są lepsze niż mężczyźni. - roześmiał się głośno ze swojego żartu, ale szybko przestał orientując się, że nikomu oprócz niego nie było do śmiechu. - Na córkę rzecz jasna nigdy dłoni nie uniosłem, panie. To moje oczko w głowie, zapewniam. - westchnął nie mając pojęcia co jeszcze mógłby powiedzieć. - Jest z małego miasta. Nie będzie wiedziała czym zajmuje się pańska rodzina i pan. Nigdy nie miała styczności z Nimi, więc niczego nie będzie podejrzewała. Czy to panu wystarcza? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Wstępnie tak, ale moją oficjalną odpowiedź usłyszycie dopiero po tym jak spotkam się z waszą córką. - odpowiedział po krótkim namyśle.
Po kilku minutach pełnych słów wymuszonej uprzejmości odprowadził gości do drzwi i pożegnał życząc im szczęśliwej drogi.
   Wrócił do stołu i chwycił w dłoń zdjęcie dziewczyny następnie kierując się w stronę sypialni. Piękna i młoda, pomyślał. Nie będzie miała pojęcia kim jestem i czym się zajmuje. Takiej kobiety potrzebuję. Będzie zajmowała się domem i dziećmi, a zbyt dociekliwym mówiła, że nasza rodzina jest jak każda inna. Podszedł do szafy, którą otworzyć mogli tylko członkowie jego rodziny. Otworzył ją, a później wszedł do niej znajdując się tym samym w zupełnie innym pomieszczeniu.
Na każdej ścianie wisiała broń różnego rodzaju. Po środku pokoju stał duży metalowy stół, przy którym obecnie siedziała jego młodsza siostra Adrianna ostrząc swój ulubiony sztylet.
- Po wszystkim? - zapytała zerkając na niego.
- Karz im go wnieść. - powiedział bez emocji, a jego siostra skinęła głową i wyszła przez tajne przejście.
Kilka chwil później dziewczyna weszła do pomieszczenia razem z ich ojcem ciągnąc martwe ciało Łucznika.





23 komentarze:

  1. Trafiłam do Ciebie całkiem przypadkiem, ale stanowczo nie żałuję! Piszesz naprawdę ciekawie ;) Czyta się lekko i szybko, nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam rozdział, chociaż to może dlatego, że był nieco krótkawy. Pisz dłużej! Będę bardzo zadowolona! ;)

    Co do Katherine, znam ją jako silną, niezależną kobietę, a u ciebie to całkowite przeciwieństwo. Będę musiała to sobie poprzestawiać w głowie, ale ta odmiana również mi się podoba. Petrova ma to do siebie, że nie da nie darzyć się jej uczuciem. Nieważne jakim. Zawsze wywołuje emocje. ;)

    Ta rozmowa Christophera i Katherine była taka słodka ** Zdecydowanie chcę więcej. Kocham Stefana i Katherine, a u ciebie będę kochać i Christophera i Katherine. ;)

    Pozdrawiam, dodaję do linków i obserwowanych, Native

    http://olimpijski-zdrajca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju bardzo dziękuję!
      Jeśli chodzi o Katherine to masz w stu procentach racje. Ona budzi emocje u kazdego od nienawisci po zachwyt. Nie mozna byc w stosunku do niej obojętnym. I własnie dlatego nie moge zrozumiec jak to mozliwe ze (oczywiscie mowie tu o serialowej Katherinie) usmiercili jej bohaterke. jak dla mnie ona byla sercem i duszą tego serialu.
      Mialam jakis zamysl co do tego zeby byla taka jaka jest w serialu, bo trzeba przyznac, ze jej postac jest w cholere ciekawa, intrygujaca i wyrazista (nie to co Elena XD jeju nie przepadam za nią), ale jakos mi nie pasowała niezalezna kobieta feministka i to z takim temperamentem jaki ma Petrova do norm jakie panowały w przeszłości. Tak, więc oto mamy nowe wydanie Katheriny Petrovy!
      Co do Stefana to zdecydowanie tak... Steferine jest najlepszym paringiem w tym serialu. Serio, mega ubolewałam nad tym ze musze zmienic jego imie, ale dla kogos kto nie ogladal TVD jego postac pewnie bylaby jakim Stefanem z wioski, który jezdzi swoim ciągnikiem XDDD
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Niestety nie mam możliwości czytać wszystkich blogów, które się u mnie reklamują. Chcesz mieć pewność, że do ciebie zajrzę, przeczytam i skomentuję? Najpierw ty zrób to u mnie, a z pewnością się odwdzięczę.

    Pozdrawiam (reklamy zostawię w spamie)
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! To znowu ja :)))
    Dziękuję, że zaprosiłaś mnie na swoje opowiadanko ;)
    Rozdział genialny, ale krótki :/ Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy i nie karzesz nam na niego długo czekać ;) Postać Katheriny jest świetnie wykreowana, chociaż bardzo różni się od Petrovy, jaką znam z TVD :D Zaliczam to oczywiście, jako ogromnego plusa dla Ciebie i tej historii, bo nie łatwym zadaniem jest tak zmienić charakter bohaterki, by odbiegał od tego w serialu, ale zaciekawiał i intrygował tak samo :)
    Co do Christophera i Katheriny, ich pierwsze spotkanie było takie gexvjtdhjyddchjyfv, po prostu oni oboje są gdfjjtdchhgcv ( tak oto wygląda moja logika, jednak mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi Xd)
    Kocham to opowiadanie.
    Kocham Christophera i Katherine.
    Nie lubię Marcusa i Katherine.
    Błagam, ja chcę szybciutko nexta! :)))))))))
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa!
      Cóż jeśli chodzi o twoją logikę - przybij piątkę moja jest taka sama. :D
      Właśnie nikt nie lubi Marcusa, a ja czekam aż znajdzie się ktoś kto go polubi! Chociaż ja sama za nim nie przepadam, więc czego można oczekiwać od czytelnika! D:
      Christopher i Katherina... Ich historia będzie cholernie zawiła i skomplikowana i mogę cię zapewnić, że jeśli tu zostaniesz to jeszcze nie raz napiszesz w komentarzu jak nienawidzisz Chrisa. Może nawet w następnym rozdziale... Ale nieważne, nic nie będę zdradzać! :D
      Jeśli chodzi o nexta to obawiam się, że trochę sobie poczekasz. :(
      Ale głowa do góry! Dasz rade! :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. No i ta zupełnie inna Katherine mnie urzekła, naprawdę! Ten gest, gdy wróciła i zostawiła chleb dla Edda był śliczny, a dla osoby, która jest tak wrażliwa na takie rzeczy jak ja, wręcz wzruszający. Wyobraziłam to sobie i w tej mojej wyobraźni ta scena była serio super! No i to, jak zareagował Christopher było też ciekawe. Widziałam ten szok wymalowany na jego twarzy :D
    I po tej scenie, i po Twoim stylu, ja już jestem całkowicie Twoja :)
    Więc czekam na rozwój akcji, bo (swoją drogą) Katherine w każdej postaci jest moją ulubioną.
    Dodaję do obserwowanych i proszę o informowanie mnie o rozdziałach, jeśli to możliwe :)

    I zapraszam również do siebie:
    blondwlosa-zagadka.blogspot.com

    Pozdrawiam, Chev :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję!
      Właśnie pisząc to miałam to samo, ale to, że Katherina ma miękkie serce i chce pomóc jak widzi, że komuś dzieje się krzywda (jeju to serio brzmi dziwnie, Katherine, która ma miękkie serce? Nie dziwie się czemu każdy kto komentuje zwraca na to uwagę XD) wiele razy będzie miało opłakane skutki.
      Ogólnie jestem zachwycona tym, że tak wiele ludzi lubi postać Katheriny (mówię teraz o serialowej Petrovie) zawsze jak pytałam się dziewczyn o to czy ją lubią padały takie słowa jak na przykład ,,Nie to suka." XD Albo ,,Niech ona odwali się od Stefana, on jest Eleny." I ja zawsze taka forever alone, bo wszyscy tylko Stelena XD
      Nie ma problemu, będziesz informowana jako pierwsza!
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Właśnie weszłam na twojego bloga i nie mam pojęcia jak to możliwe, że wcześniej jak go czytałam nie zostawiłam komentarza. Serio, dodałam go nawet do zakładek żeby móc na niego wchodzić, a tu takie coś. D:

      Usuń
  5. Jedynym minusem tych rozdziałów jest to, że są takie krótkie. Szkoda, że nie piszesz dłuższych - przyjemność czytania trwałaby nieco dłużej. :) Mamy już przedstawione cztery główne postacie.
    Alice, Kathrine, Chrisa i tego co gra Damon. Nie mogę sie doczekać do rozwinięcia akcji. Teraz już wiadomo jak Kat i Chris się poznali. Muszę przyznać, że w bardzo uroczy sposób. Wgle uwielbiam charakter Chrisa. Taki typowy zły chłopak z wioski. Ten z którym lepiej się nie zadawać. :D Lubię takich.
    Znamy też Kat od innej strony. Mam wrażenie, że własnie dobrze ją rozgryzłam. Jest niby dobra, ułożona, zachowuje się jak szlachcianka, ale to nie jest ona. Mogła siebie pokazać przy Chrisie. To jaka jest naprawdę. Czyli, że nosi maskę a pod nią skrywa właściwą siebie. właściwie to byłam ciekawa czy podzieli się jedzeniem. I miałam nadzieje, że to zrobi. :3
    Tajemnicą jest owiany jej aktualny narzeczony i przyjaciółka. Wydaje się sympatyczna i chce jak najlepiej, ale pożyjemy zobaczymy. Może też coś skrywa. :)
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Nawet nie wiesz... Nie, wróć, w sumie to wiesz jaka to jest radość, bo sama piszesz. :D
      Chyba lubimy ten sam typ chłopaków Karo. :D
      Jeśli chodzi o te główne postacie. Oj, nie byłabym taka pewna, tego, że jest ich tylko cztery. :D
      Gdy już dobrniemy do tej właściwej akcji, czyli tego jak Katherine spotka Christophera to postacie namnożą się nam jak króliki. XD
      Ogólnie, jak na razie daję wam poznać przeszłość naszych bohaterów i to dlatego rozdziały są takie krótkie. Każdy rozdział to jedno, dwa lub trzy wspomnienia z danego dnia, a kiedy dobrniemy do właściwej akcji rozdziały pewnie będą tak długie, że nie będzie chciało ci się ich czytać! A przynajmniej tak podejrzewam. :D
      Co do Kat - nic nie zdradzę. Jej postać jest niesamowicie złożona. Będzie się zmieniać i to nie zawsze na dobre. Raz będzie myślała jak zraniona nastolatka, raz jak kobieta, która walczy o swoje, a innym razem jak dziewczyna, która chciałaby zwyczajnie odpuścić, dać sobie spokój ze wszystkim. Usiąść i patrzeć na to co się zaraz wydarzy.
      Jeśli chodzi o Marcusa to jak najbardziej masz racje. On będzie skrywał swój sekret najdłużej. Do tego dochodzi jego nagłe zniknięcie. Wszystko co związane z nim jest dziwne, nie pasujące i mogę zapewnić, że po każdym rozdziale, w którym będzie wspomnienie z jego życia będziesz miała do jego postaci coraz więcej pytań.
      Rozpisałam się aż za bardzo. Mam nadzieję, że będzie ci się chciało to wszystko czytać. :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Opowieść wydaje sie fajna, ale jezeli to naprawde ma byc wcielenie Petrovy... coz mam konflikt charakterow. Ale w kazdym razie zaciekawilas mnie, jednak masz u mnie duzy minus. Nie lubie kiedy ktos zostawia reklamy na blogu nie czytajac go uprzednio, a wlasnie tak zrobilas u mnie. Twoja sytuacje ratuje jedynie fakt ze historia jest warta przeczytania. Wiec jesli chcesz abym wpadala tu czesciej zapraszam na mojego bloga.
    www.the-elements-keepers.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam. Mam świadomość tego, że nie jest to najlepszy sposób na zdobywanie czytelników, ale każdy od czegoś musi zacząć. :(
      Na pewno do ciebie zajrzę i na pewno zostawię komentarz jak tylko znajdę czas nie przejrzenie wszystkich blogów!
      Bardzo dziękuję za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Witaj, ja w sprawie twojego zgłoszenia na TVD Catalog. Chciałam się zapytać czy odpowiada ci kategoria "Steferine" jako główna, czy może jednak chcesz by twoją kategorią było "The Originals"? Prosiłabym o szybką odpowiedź.

    Pozdrawiam,
    elose z TVD Catalog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej odpowiada mi Steferine na główną kategorię!

      Usuń
  8. Zapraszałaś, więc jestem :)
    Kiedy zobaczyłam nagłówek, a potem gify, myślałam, że to opowiadanie fabułą będzie nawiązywało do TVD i nie wiedziałam, co o tym myśleć. Swego czasu szalałam na punkcie tego serialu, ale znudził mi się w 5 sezonie i dałam sobie z nim spokój. Co do postaci Katherine, to mimo tego całego bałaganu, jaki wyrządziła w życiu Eleny, Stefana i Damona, nigdy nie umiałam jej tak całkiem znielubić. Bywały momenty, że lubiłam ją bardziej niż wiecznie płaczliwą Elenę, na którą wszyscy chuchali i dmuchali, żeby jej przypadkiem włos z głowy nie spadł. Dlatego cieszę się, że to właśnie ją wybrałaś na swoją bohaterkę. Domyślam się z opisu fabuły, że wkrótce Christopher wróci do jej życia, które ledwo co poukładała na nowo. Jestem bardzo ciekawa, co takiego się wydarzy. Z wielką chęcią będę czytać :)
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za przybycie! :D
      Jeśli chodzi o serial to miałam to samo. Z sezonu na sezon było coraz gorzej, a uśmiercaniem bohaterów sami na siebie zdali wyrok śmierci. Jak zaczęłam przygodę z TVD szalałam za Eleną i Damonem, a nie znosiłam Stefana i Katheriny. No i właściwie nie wiem kiedy role się zamieniły, bo teraz ubóstwiam Steferine, Elena mnie irytuje, a Damon... W sumie jest mi obojętny.
      A jeśli chodzi o Katherine z opowieści... Nie powiedziałabym, że ona dopiero co poukładała swoje życie, a tu nagle BAM Christopher. Będzie trochę inaczej.
      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  9. Witam, witam!
    Najpierw podziękuję ślicznie, za zaproszenie na Twojego bloga. Czyta się szybko i przyjemnie. Czy tylko ja nie oglądałam Pamiętników? 0.0 Chyba muszę zacząć.
    Pozdrawiam,
    Bells

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale chamidło! I jeszcze bez ceregieli chcę się do cycka dostać. Matko. Chciałabym, żeby to była literacka fikcja, ale niestety takie rzeczy dzieją się w tym popapranym świecie. Cholerny testosteron i myślenie penisem... Niektórzy to powinni być karani za to, że są facetami.
    Bardzo spodobał mi się gest Katheriny. Dała temu biednemu chłopakowi chleb, który kupiła dla rodziny. Oddała go bezinteresownie chociaż chwilę przedtem tak koszmarnie ją potraktowaną. To dobrze o niej świadczy. Pokazała, że nie każdy bogacz jest zapatrzonym w siebie gburem, który biedotę zostawia za sobą. Podzieliła się jedzeniem, dała coś, co było jej i nie liczyła na nic w zamian. I nawet nie przejmowała się tym, jak ją potraktowano... W sumie to zrobiła to bezwiednie, oddała chleb, bo tak ją wychowano. Popieram to całkowicie.
    Fajny rozdział, chociaż krótki. Na pewno jeszcze tutaj wrócę jeśli zechcesz mnie poinformować. :)

    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Mamy takiego gościa na osiedlu, że aż strach do niego podejść, żeby się przywitać nie zostając przy tym albo zmiażdżoną w jego uścisku, albo złapaną za części ciała, których dotykać nie powinien... Ale nie zagłębiajmy się w te nieprzyjemne tematy!
      Co do Katheriny, jej rodziny i tego jak została wychowana... cóż to temat na zupełnie inny rozdział. :D

      Usuń
  11. Bardzo fajnie zrobiłaś, ze wsadziłaś do prologu 3 rozdziały. Doczytałam dwa nowe fragmenty. Bardzo po tej scenie polubiłam Marcusa. :D Jest łowcą czy coś i czuje, ze będzie ciekawie.
    Matka Kat też jest okej. Podobało mi się jak broniła swojej córki, za to ojca jej współczuje. "kobiete można uderzyć jeśli się nie słucha" - jak dla mnie to by nie zrobił jakiegoś lepszego wrażenia, wcale a wcale :o i już go znielubiłam. xD Ale mam nadzieję, że jeszcze się pojawią.
    I fragment nowy Chrisa. Ciekawe kim dokładnie jest ta widząca dokładnie. :D
    Liczę niedługo na odpowiedzi i pozdrawiam!
    Oby rozdziały wychodziły ci tak długie jak prolog! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcus miał być z początku tylko zaginionym narzeczonym, szczątkowym bohaterem, którego nikt prawdopodobnie nie będzie lubił, ale potem przyszła mi myśl, że... w sumie dlaczego? Jego historia mogłaby być bardzo ciekawa. I w ten oto sposób został jedną z kluczowych, bardzo ważnych postaci w opowiadaniu.
      Rodzice Kat... No cóż jak na razie nie widzę ich w obsadzie. To raczej postacie dopełniające.
      I jest jeszcze nasza Widząca Cassie. Mega lubię tą postać i mam nadzieję, że wy też ją polubicie. Widzące to mój własny pomysł, więc zobaczymy czy pomysł takiej istoty fantastycznej się przyjmie, ale kim są Widzące... To pytanie na długo zostanie bez odpowiedzi, aczkolwiek w końcu ich tajemnica zostanie wyjaśniona dla jednych w bardzo spektakularny sposób, a dla innych nie - zależy jak kto wczuje się w klimat rozdziału, w którym będzie odpowiedź na to pytanie.
      Co do długości to jeszcze zobaczymy, ale mam nadzieję, że nie będę was zanudzać! :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  12. Po energicznym rozpoczęciu i równie mocnym zakończeniu, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zostaję na dłużej.
    Piszesz ciekawie, choć z równowagi trochę wytrąciły mnie te ciągłe zmiany narratora i czasu. Ale to pewnie wina tego, że jest to ff, a TVD oglądałam szmat czasu temu.
    Intryguje mnie ta sprawa z widzącymi i zamążpójściem. Jednocześnie chciałabym, abyś kontynuowała wątek Katherine i tego biednego chłopaka, bo wydaje mi się, że może to być ciekawy haczyk tej historii.
    Masz lekki styl pisania i umiejętność tworzenia plastycznych opisów, jednak do tekstu wkradło się troszkę błędów. Warto byłoby przeczytać yeskt jeszcze raz i je poprawić :)
    Pozdrawiam,
    Sophie Eve
    lies-that-you-told-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuje za mile slowa!
      Kazdy z wątków zostanie szeroko omówiony, ale na wiele z nich będzie trzeba długo czekac, a juz napewno na odkrycie karty dotyczącej Widzących. Jeśli chodzi o zamążpójscie to nie jest to zbyt wielka tajemnica i wydaje mi się, że dosyć szybko poznamy odpowiedzi na pytania dotyczące go. Biedny chłopak? Oczywiście, Christopher! To jedna z głownych postaci, których jest sporo, ale on jest tą główniejszą z głównych XD więc nie ma się o co martwić. Będzie go jeszcze bardzo dużo. Co do zmian czasu i narratora to w następnych rozdziałach zmiana czasu będzie następowała, ale nie tak bardzo jak w prologu. To będzie bardziej coś na wzór wspomień.
      Ale stety niestety zmiana narracji będzie następowała w każdym rozdziale. Nawet nie macie pojęcia ilu tutaj będzie bohaterów, a razem z nimi oczywiscie kolejne historie i tajemnice.
      Ta liczba bardziej wam się przyblizy z dodaniem 1 rozdziału, bo w nim pojawia sie kilkoro z głównych bohaterów.

      Usuń